Czy wiecie, że jadąc samochodem elektrycznym, tak naprawdę ciągnie się za sobą wirtualną przyczepkę z agregatem prądotwórczym na ropę? Owszem nie widać jej, ale tak naprawdę, energia którą naładowany został akumulator samochodu elektrycznego na terenie Unii Europejskiej, w 70% pochodzi ze źródeł emisyjnych, które wyemitowały CO2 do naszej atmosfery. Wracając do wirtualnej przyczepki z agregatem na ropę, dzieje się tak dlatego, że w miksie energetycznym UE odnawialne źrodła energii OZE (wiatraki, panele, elektrownie wodne itp.) stanowią zaledwie 17,4 %, a zero-emisyjna energia atomowa 12,7 %. Zatem do momentu aż miks energetyczny UE nie będzie zeroemisyjny, zwiększanie zapotrzebowania na zużycie energii elektrycznej przez samochody elektryczne jest błędnym kołem, ponieważ zwiększając zapotrzebowanie na energię elektryczną dla transportu drogowego, trzeba będzie w obecnym miksie energetycznym zwyczajnie więcej dać do węglowego lub gazowego pieca. Ale z uwagi, że nie widzimy tego dymu za naszymi plecami, to takim samochodem jedzie się znacznie przyjemniej i nikt z „ekologów” nie protestuje. A to, że gdzie indziej się kopci, aby wytworzyć energię do jazy, to już nie jest istotne… 🤫 Podobnie jest z naszymi odpadami, które w większości trafiają do Turcji i do Indii, a co dalej się dzieje z tym odpadami lepiej już nie pytać, bo byłby smuteczek… Tylko w 2020 roku z UE wyeksportowano do krajów trzecich 32,7 milionów ton odpadów! 🤯 Tutaj link do artykułu na ten temat A jeśli weźmiemy pod uwagę sposób wytwarzania baterii litowo-jonowych (do wydobycia jednej tony litu potrzeba ponad 2 milionów litrów wody) i brak efektywnego sposobu na ich utylizację (tylko 5 % baterii litowych jest poddawana recyklingowi na całym świecie), to z prawdziwą ekologią samochód elektryczny ma już niewiele wspólnego. Szczególnie ma niewiele wspólnego gdy się akumulatorek takiego samochodu zapali i trzeba go ugasić. Ostatnio na ugaszenie takiego samochodu trzeba było zużyć 45 000 litrów wody, a zazwyczaj do ugaszenia palącego się pojazdu spalinowego wystarczą niecałe 2 tys. litrów wody lub jeszcze mniej. Relacja z akcji Zatem możnym tego świata raczej nie chodzi o naszą planetę, tylko bardziej chodzi o to, aby samochód ponownie stał się dobrem luksusowym i aby nie wszystkich było na niego stać. W ten sposób właściciele drogich samochodów elektrycznych i luksusowych samochodów spalinowych, których UE paradoksalnie nie zamierza zakazywać, chociaż często emitują najwięcej CO2, nie będą musieli zwyczajnie stać w korkach. 😂 Gdyby rzeczywiście zależało im na planecie, wybudowaliby przecież więcej bezpiecznych elektrowni atomowych, a nie uzależniali się od spalania rosyjskiego gazu. Owszem inwestycje w OZE są super, ale jeśli chodzi o efektywność energetyczną i stabilność, to z energią atomową OZE nie ma co się równać. Gdyby było inaczej, Niemcy jako lider OZE w Europie nie budowaliby Nord Stream, aby spalać rosyjski gaz. Dla porównania za 300 miliardów dolarów jakie zostały wydane, aby mogły się odbyć Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w Katarze, można byłoby wybudować około 9 elektrowni atomowych zapewniając dodatkową moc około 72 Gigawat.
(...) Powyższa treść to tylko część artykułu. Aby przeczytać całość i uzyskać dostęp do źródeł należy się zalogować
Poniżej przydatne linki: Techniczne możliwości Polskiego Fejsa
Przemysław
biorąc pod uwagę sam recykling baterii , który jest drogi , do tego wymiana baterii droga i sam prąd z węgla to nie jest to eco
Jan z Dzikowa
Uważam, że człowiek szybko przyzwyczaja się do komfortu, więc jeżeli ktoś przyzwyczaił się do poruszania się swoim samochodem to będzie walczył żeby z tego dobra móc korzystać. Myślę, że UE szykuje Europejczykom kolejny niepotrzebny problem. który może doprowadzić do dużych protestów społecznych.