• Zdjęcie profilowe Aleksandra

    Aleksandra zamieszczony w temacie Moje życie

    8 miesięcy, 3 T temu

    We wrześniu 10 rocznica śmierci a ja mam urlop i czas na wspomnienia. Ostatni wpis mojego męża. Skopiowałam ten profil dla chłopaków. Tłumaczenie z googla w komentarzu.
    https://www.facebook.com/roland.baranowski.7

    Roland Baranowski

    Hi Everyone,
    For the past few weeks I couldn’t write for the simple reason that I did not have anything new to add to my previous emails and posts. Well, on the 27 of May, I went back to the Institute of Nuclear Medicine and Oncology in Gliwice for consilium with doctors regarding the state of my health. A month before (on the 25 of April) I had had a PET scan, CT Scan of my chest and abdominal cavity as well as Ultra Sound scan of my neck. The ultra sound results were available and revealed four small (7mm to 9mm) tumours in my lymph nodes. The other results were not available until the 27 May.
    The PET scan showed progression of the adrenal gland tumour up 37%, further metastasis to lungs (there was already a 21mm tumour in the right lung). Now the bad news: for the past few weeks I was complaining to Ola about an increasing pain in my middle chest (slightly to the right of the solar plexus). The scintigraphy scan (conducted on the 21 May) revealed a spread to the rib bone. This really hurts and I don’t have adequate pain management system in place. 🙁
    To make this post short (or shorter) the only thing to add is that the good doctors told me in a very condescending (without a shred of empathy) voice that there is nothing they can do for me as the disease has progressed beyond any treatment.
    I came home (half way across Poland) with a heavy heart. My wife took the news quite well.
    Ola and the kids live in the city (Lodz) and I live in a little village about 73 km from the city. The Spring is quite cold this year, so I have to chop wood, bring in coal to heat up the place. And the place needs a lot of work (I mean a LOT of work!). I won’t go into details but things are moving (ever so slowly) forward. Ola and the kids come over for weekends, and that is when I feel a little bit of happiness.
    I promised Daniel to help him build a treehouse. Sometime next week I will start to build it. I pray to God to give me enough time to finish it so that Daniel (and Alex) will have something to remember me by.
    I am sorry that this letter is posted on facebook, but this way I can reach everyone of you and share with you what is happening in my life.
    I still keep the chick pea under my knees (3 of them: 2 under the right knee and 1 under the left), hoping that it will, to some extent, clean my lymphatic liquid and prolong my life a bit (enough to build the treehouse).
    I consider myself lucky to have a great family. Ola has been a blessing and a great support. Daniel and Alex are what I always imagined two brothers should be: fighting yet protecting each other. I am also blessed to have great friends and you know I am talking about you Anita, Brian, Eva, Fiona and Anne. The list hast to be extended to Lee, Karen, Dariusz and Geoff. I thank you all for your support.
    I won’t write anymore but will check facebook and emails occasionally. I am getting weaker by the day and losing weight (I am now 72 kg and dropping). After I pass on, Ola will make a small post on my wall to let you guys know. Love you all, and may God bless you each and every one of you.
    Roland

    5
    9 Komentarzy
    • Cześć wszystkim,
      Przez ostatnie kilka tygodni nie mogłem pisać z prostego powodu, że nie miałem nic nowego do dodania do moich poprzednich e-maili i postów. Otóż 27 maja ponownie udałem się do Instytutu Medycyny Nuklearnej i Onkologii w Gliwicach na konsultację z lekarzami w sprawie stanu mojego zdrowia. Miesiąc wcześniej (25 kwietnia) miałam wykonane badanie PET, tomografię komputerową klatki piersiowej i jamy brzusznej oraz USG szyi. Wyniki USG były dostępne i ujawniły cztery małe (od 7 do 9 mm) guzy w moich węzłach chłonnych. Pozostałe wyniki były dostępne dopiero 27 maja.
      Badanie PET wykazało progresję guza nadnercza o 37%, dalsze przerzuty do płuc (w płucu prawym był już 21mm guz). A teraz zła wiadomość: od kilku tygodni skarżyłam się Oli na narastający ból w środkowej części klatki piersiowej (nieco na prawo od splotu słonecznego). W badaniu scyntygraficznym (wykonanym 21 maja) stwierdzono rozsiew do kości żebrowej. To naprawdę boli, a ja nie mam odpowiedniego systemu zarządzania bólem. 🙁
      Aby ten post był krótki (albo krótszy), jedyne co można dodać to to, że dobrzy lekarze powiedzieli mi bardzo protekcjonalnym (bez cienia empatii) głosem, że nic nie mogą dla mnie zrobić, ponieważ choroba rozwinęła się poza jakiekolwiek leczenie .
      Wróciłam do domu (pół Polski) z ciężkim sercem. Moja żona przyjęła tę wiadomość całkiem dobrze.
      Ola i dzieci mieszkają w mieście (Łódź), a ja mieszkam w małej wiosce około 73 km od miasta. Wiosna jest dość zimna w tym roku, więc muszę rąbać drewno, przynosić węgiel, żeby ogrzać mieszkanie. A miejsce wymaga dużo pracy (mam na myśli DUŻO pracy!). Nie będę wchodził w szczegóły, ale sprawy idą (bardzo powoli) do przodu. Ola z dzieciakami przyjeżdżają na weekendy i wtedy czuję odrobinę szczęścia.
      Obiecałam Danielowi, że pomogę mu zbudować domek na drzewie. Gdzieś w przyszłym tygodniu zacznę go budować. Modlę się do Boga, aby dał mi wystarczająco dużo czasu na ukończenie tego, aby Daniel (i Alex) mieli coś, dzięki czemu będą o mnie pamiętać.
      Przepraszam, że ten list jest zamieszczony na facebooku, ale w ten sposób mogę dotrzeć do każdego z Was i podzielić się z Wami tym, co dzieje się w moim życiu.
      Nadal trzymam ciecierzycę pod kolanami (3 z nich: 2 pod prawym kolanem i 1 pod lewym), mając nadzieję, że w jakimś stopniu oczyści mój płyn limfatyczny i trochę przedłuży mi życie (na tyle, żeby zbudować domek na drzewie).
      Uważam się za szczęściarza, że mam wspaniałą rodzinę. Ola była błogosławieństwem i wielkim wsparciem. Daniel i Alex są tacy, jak zawsze wyobrażałem sobie, że powinni być dwaj bracia: walczący, ale chroniący się nawzajem. Jestem również błogosławiony, że mam wspaniałych przyjaciół i wiesz, że mówię o was Anicie, Brianie, Evie, Fionie i Anne. Lista musi zostać rozszerzona o Lee, Karen, Dariusza i Geoffa. Dziękuję wszystkim za wsparcie.
      Nie będę więcej pisać, ale od czasu do czasu będę sprawdzać facebooka i e-maile. Z dnia na dzień słabnę i chudnę (ważę teraz 72 kg i spadam). Gdy odejdę, Ola umieści mały post na mojej ścianie, aby was o tym powiadomić. Kochajcie was wszystkich i niech Bóg was błogosławi.
      Rolanda

      3
      • @mammusia-aleksandra-alka mieszkaliście osobno? Jak to było? Piękny post, świetny język, taki amerykański w stylu, logiczny, kompletny. Wielki skarb

        • @chicku Mąż się angielskiego uczył w Stanach, a że talent do języków miał to się dobrze nauczył. Do pisania też miał talent i szkoda, że swoich historii nie spisał, wydawało mu się, że ma czas… Wróciciliśmy do Polski w marcu 2013. Nie mieliśmy gdzie mieszkać. Gnieździliśmy się we 4 w jednym pokoju, tym, w którym ja teraz z chłopakami mieszkam. Roland nie wyrobił i pojechał pierwszy na wieś remontować chatę w Świerczowie. Ja z dziećmi zostałam w Łodzi z mamą. Dzieci były małe a na wsi nie było warunków do życia. Poza tym Daniel chodził w Łodzi do szkoły do 3 klasy. Jak się rok szkolny skończył a na wsi pojawiły się meble zamieszkaliśmy razem. Trwało to tylko 10 tygodni ale mieliśmy nawet gęsi i króliki, mimo choroby był to całkiem dobry, rodzinny czas.

          2
          • @mammusia-aleksandra-alka nie chodzi mi nawet o język wpisu, tylko o formę, jak ze wstępu do książki anglosaskiego autora…. dobry język. Mam ochotę w wolnej chwili głębiej wniknąć w treści spod linka, który wkleiłaś..

            • @chicku Bo Roland nawet czasem śnił po angielsku. W krajach anglojęzycznych spędził 35 lat życia. W Australii pytali z jakiego Stanu pochodzi bo miał akcent amerykański a nie polski. Mimo wszystko po polsku też mówił idealnie, czysto, poprawnie, pisał bez błędów. Zdecydowanie typ artysty – humanisty. Miał talent do pisania, planował napisać książkę na emeryturze. Żal mam do niego, że chłopakom niczego w tekstach nie zostawił, z domku na drzewie już dawno wyrośli. No ale taki był idealista, marzyciel, trochę naiwny, wiecznie obrażony na świat, który nie spełniał jego oczekiwań 😉

              2